Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kontent, że mogłem wyrazić opinię co do tej zacnej pani Blidot.
Moutier pożegnał go i wkrótce znowu wszedł do sklepu piekarza.
— Nie, mój panie, nie przychodzę po chleb rzekł, widząc, że piekarz podaje mu dwufuntowy bochenek. Przychodzę do pana z czemś innem. Racz mi pan powiedzieć swoje zdanie co do pani Blidot, właścicielki gospody pod Aniołem Stróżem. Czy sądzisz pan, że można jej bezpiecznie oddać pod opiekę dzieci?
— Możesz jej pan oddać wszystko, co tylko chcesz, panie żołnierzu, bo widzę z pańskiego ubrania, że jesteś wojakiem, odpowiedział piekarz. Pańskie dzieci będą w jak najlepszych rękach. Pani Blidot jest zacna osoba jak również i jej siostra; nie masz poczciwszych istot na świecie.
— Tysiączne dzięki, zawołał Moutier uradowany. O tem tylko właśnie chciałem dowiedzieć się.
Zupełnie zadowolony z otrzymanych odpowiedzi chciał już wrócić się, gdy mu przyszło na myśl, żeby też jeszcze dowiedzieć się, co o niej powie właściciel owej gospody na wstępie do wioski.
— Będzie to ostatnia wiadomość, jeżeli i on wyrazi się o niej dobrze, bo go uważam za człowieka złośliwego, powierzę bez wachania się opiece pani Blidot moje dzieci.
Gospodarz właśnie stał w progu, i na pierwszy rzut oka poznał zbliżającego się Moutiera.