Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do siebie. Jakiż to oryginał! Założyłabym się, że on sam nie wie, jakim jest.
Jeszcze była zajęta porządkowaniem, gdy wbiegł Jakób.
— Mamo, rzekł, przyszedł Piotrek, bardzo się gniewa, że go nie zawiadomiłem wcześniej o odjeździe generała. Czy byłem do tego obowiązany?
— Bynajmniej.
— On twierdzi, że generał byłby go chętnie zabrał ze sobą.
— Cóż to za dzika pretensya? wyrzekła pani Blidot z podziwieniem.
Tymczasem Piotrek wszedł do pokoju.
— Najniezawodniej byłby mię zabrał ze sobą, rzekł, bo przecież chciał mię przyjąć za syna. Tylko proboszcz powstrzymał go od tego. Gdybym jednak przybył dziś tutaj wcześniej, niewątpliwie odjechałbym z generałem. Proboszcz niema żadnego do mnie prawa i nie powinien był odradzać generałowi.
— Czy wiesz Piotrusiu, że taka mowa jest niewdzięcznością z twojej strony, odezwała się pani Blidot. Proboszcz wziął cię do siebie właśnie wówczas, kiedy byłeś bez opieki i przytułku, trzymał cię z litości, co dla ciebie było istotnem szczęściem.
— Ale ja nie chcę dłużej pozostać u niego. Doskonale słyszałem, co mówił generał i co równie na to odpowiedział mu Proboszcz. Nie życzył sobie, abym został bogatym i znakomitym