Strona:Dante Alighieri - Pieśniarz.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spływa na ziemię białym śniegu puchem
I w świecie smutek beznadziejny nieci:
Lecz Amor, co swe sieci
Ściąga do nieba w burzy wyciu głuchem,
Mnie nie opuszcza; tak piękną jest pani,
Której los nadał tytuł — mojej pani.

Uciekł ptak każdy, co za ciepłem goni
Z Europy, której nie opuści długo
Lód tych gwiazd siedmiu, które zawsze świecą.[1]
A pozostałych głos już nie zadzwoni,
Chyba na wiosnę, nad zieloną smugą.
Dzisiaj jedynie z jękiem czasem lecą:
Wszystkie stworzenia, które radość niecą,
Teraz ostały się miłości próżne,
Zima okrutna mrozi zrozpaczone.
Jeno ja więcej płonę;
Marzeń mych słodkich nie wzięły podróżne
Ptaki, ni zmienne w biegu swoim czasy,
Lecz ta, co krótkie tak ma życia czasy.[2]

Do końca bytu swego doszły liście,[3]
Które rozkwitły w Koziorożca znaku,
By zdobić ziemię, — uwiędły już trawy:
Znikły zupełnie drzew zielone kiście,
Prócz laurów, pinij i sosen, wszelako
Im zieleń wieczną dał Stwórca łaskawy:
W tem nawet zima smutnej szuka sławy,

  1. III. 3. Siedem lodowych gwiazd — konstelacja Wielkiej Niedźwiedzicy.
  2. III. 13. Ta, co krótkie tak ma życia czasy — «donna c’ha picciol tempo», w VI. «pargoletta» t. j. młodziutka, oznacza w wykładzie allegorycznym, że Dante niedługo dopiero zajmował się Filozofją.
  3. IV. 1-3. Uwiędły liście, które wrosły na wiosnę, gdy słońce jest w znaku Koziorożca.