Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

On w promieniach porannego słońca błogosławił Świętą Armię ze słodkim uśmiechem:
— Niech żyje Chrystus, król Florencyi! Niech żyje Matka Boska, nasza królowa — piszczały dzieci.
— Naprzód! krzyknął dowódca. Zagrała muzyka, zakołysały się sztandary i pułki ruszyły w pochód.
„Całopalenie znikomości“ — Bruciamento della vanità — miało się odbywać na placu książęcym przed Palazzo Vecchio. Święta Armia raz jeszcze obiegała Florencyę, by zebrać i zgromadzić wszystkie przedmioty czci bałwochwalczej i zniszczyć je w ogniu.
Gdy dzieci wyszły z podwórza, Giovanni ujrzał imci pana Cypryana Buonacorsi, konsula Galimali. Zamienili słów parę. Cypryan oznajmił mu, że Leonard przybył do Florencyi z polecenia ks. Medyolanu, aby nabywać dzieła sztuki, niszczone przez Świętą Armię. Z nim jechał, wyprawiony w tym samym celu, Giorgio Merula. Przesiedział on dwa miesiące w więzieniu, potem książę go ułaskawił; starzec zawdzięczał to głównie zabiegom Leonarda.
Buonacorsi prosił Giovanna, aby go zaprowadził do Savanaroli. Pozostawszy na progu, Beltraffio słuchał rozmowy konsula z przeorem św. Marka.
Imć Cypryan chciał za dwadzieścia tysięcy dukatów kupić wszystkie księgi, obrazy i skarby artystyczne, które w dniu tym miały stać się pastwą płomieni.
Przeor odmówił. Kupiec namyślał się długo, wreszcie dodał jeszcze ośm tysięcy dukatów. Zakonnik milczał. Jego twarz była chłodna, niewzruszona.
Wtedy Cypryan owinął się w wytartą lisiurę, westchnął, mrugnął oczyma i głosem drżącym oświadczył:
— Bracie Girolamo, zrujnuję się, dam wam wszystko, co posiadam — czterdzieści tysięcy dukatów.
Savanarola spojrzał na niego i zapytał:
— Skoro chcesz się zrujnować dla sprawy, która ci nie przyniesie korzyści, wytłómacz mi, co ci tak na tem zależy?