Przejdź do zawartości

Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To znowu całemi tygodniami ani ruszy palety, lecz codzień po parę godzin przygląda się własnej robocie.


∗             ∗

Przez kilka dni ostatnich Mistrz malował głowę św. Jana. Miał ją skończyć dzisiaj; ale pozostał w domu i z małym Jacopo przyglądał się latającym muchom i motylom. Tak jest pogrążony w badaniu ich łapek, jak gdyby losy świata zależały od tych spostrzeżeń.
Ucieszył się ogromnie, widząc, że tylne łapki muchy służą jej za ster. Według zdania Mistrza, to bardzo ważna wskazówka dla konstrukcyi maszyny latającej. Szkoda jednak, że zaniechał głowy św. Jana dla przypatrywania się łapkom muchy. Jacopo znosi mu rozmaite owady.


∗             ∗

Dziś, nowe zmartwienie. Muchy poszły w kąt. Mistrz lepi tarczę, którą ma zdobić fronton nieistniejącej jeszcze medyolańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Nie mogę już wytrzymać i przypominam Mistrzowi niedokończoną głowę św. Jana. Wzrusza ramionami i cedzi przez zęby:
„Mamy czas, głowa nie ucieknie“.
Doprawdy, chwilami rozumiem oburzenie Cezara.


∗             ∗

Ks. Ludwik powierzył Mistrzowi urządzenie w pałacu rur akustycznych, ukrytych w głębi murów, a nazywanych „Dyonizowemi uszami“. Te tuby pozwalają księciu słyszeć z jednego pokoju, co się mówi w drugim. Z początku Leonard zajął się tem bardzo żywo, ale znudziło go to niebawem. Napróżno książę naglił, a nawet gniewał się, napróżno po niego przysyłał. Mistrz zajęty jest znowu czem innem: bada rośliny.


∗             ∗

Leonard ma tysiąc robót na warsztacie. Jeszcze nie ukończył jednej, a już zaczyna drugą. Każda jego robota jest jakby igraszką,