Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Uczonym? Wątpię. Nie umie nawet czytać po łacinie. To mi dopiero uczony!
— Powiadają — ciągnął dalej Beltraffio, nie dając się stropić — powiadają, że wynalazł maszyny przedziwne i że jego spostrzenia nad przyrodą...
— Maszyny! Spostrzeżenia! Przyglądać się ptakom i na ich obraz tworzyć latawce, wpatrywać się w rośliny — to dzecinna igraszka.
Starzec położył rękę na ramieniu chłopca i rzekł poważnie:
— Słuchaj, Giovanni, i zapamiętaj sobie moje słowa: Mistrzami dla nas powinni być Grecy, Rzymianie. Oni dokonali wszystkiego, co tylko człowiek, zdziałać potrafi. Nam zostaje — naśladownictwo, albowiem uczeń nie może swego mistrza prześcignąć.
Napił się wina, spojrzał na młodzieńca i twarz mu się rozjaśniła.
— O! młodości! młodości! Patrzę na ciebie, i zazdroszczę. Nie pijesz wina, boisz się kobiet, jesteś milczący, pokorny, ale masz djabła w sobie.
— Możeby rozpalić w kominie. Noc za pasem.
— Jeszcze chwilkę, lubię gwarzyć o zmroku, lubię wspominać młodość.
Rozwiązywał mu się język. Wino działało.
— Słuchaj — mówił — starożytni, to byli tytani, to byli panowie świata. Dziś ród ludzki zmalał. Weźmy naprzykład naszego księcia medyolańskiego, Ludovica il Morę. Jestem u niego na żołdzie, piszę jego historyę, porównywam do Pompejusza i Cezara tego tchórzliwego zająca, tego dorobkowicza; ale w duszy, Giovanni, ale w głębi duszy...
Stary dworak obejrzał się trwożnie i nachylając się nad młodzieńcem, szepnął mu na ucho:
— Poczucie wolności nie zagasło i nigdy nie zgaśnie w sercu Meruli. Tylko nie powtarzaj tego nikomu. Dożyliśmy ciężkich czaców. Wstyd patrzeć na dzisiejszych ludzi. Śmieją zadzierać głowy do góry i porównywać się do mężów starożytnych.
Umikł, zwiesił głowę na piersi, dwie grube łzy toczyły się po zwiędłych policzkach.
Służący wniósł światło i zamknął okiennice.