Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„Ale monna Bonda, nasza babka, trochę czarownica mówi nam:
— „Czego się boicie, głupcy, toż ta ręka ani żywa ani martwa, tylko kamienna.
„Chwyta ją, wyciąga z ziemi, jak marchew. Ręka była złamana przy kostce.
— „Babko — wołam — nie ruszajcie — Zakopmy ją prędko, bo nam nieszczęście przyniesie.
— „Nie — mówi babka — trzeba naprzód zanieść ją do księdza, żeby odmówił egzorcyzmy.
„Stara mnie oszukała. Nie zaniosła ręki do księdza, ale schowała ją za piec między gałgany, pomady, zioła i rozmaite graty. Gniewałem się, prosiłem, żeby oddała, a ona — nie i nie.
„Od tego czasu leczy choroby. Jak kogo ząb boli — dotyka mu policzek tą ręką i puchlina schodzi. Jak krowa nie chce dawać mleka, smaruje jej wymiona, i mleko płynie odrazu.
„Po całej okolicy rozeszła się wieść o tych czarach. Stara zebrała dużo pieniędzy. Ale źle się to skończyło. Proboszcz, ojciec Faustyn, nie dawał mi spokoju, nawet z ambony wymyślał mi, przezywając „synem djabelskim“, groził, że poskarży się na mnie biskupowi, a łobuzy biegały za mną i wołały:
— „Grillo, Grillo, czarownik i jego babka czarownica; oboje sprzedali duszę djabłu!
„Ta przeklęta ręka śniła mi się w nocy. To mnie głaskała, to mnie dusiła.
— „Dość tego — pomyślałem wreszcie. I kiedyś, wstałem skoro świt — babka wyszła na pole po zioła, bo trzeba je zbierać, póki z nich rosa nie opadnie — otóż skorzystałem, że jej niema, wyłamałem zamek w jej kufrze, wziąłem rękę i przyniosłem ją wam, panie. Tandeciarz Loffo dawał mi za nią dziesięć soldów — wyście mi dali tylko ośm. Ale dla waszej miłości oddałbym nietylko dwa soldy, ale i życie. Niech Bóg zsyła wszelkie błogosławieństwa na was i na Madonnę Angelikę i na wasze dzieci i wnuki.
— Tak, z twoich słów widzę, że, znajdziemy ciekawe rzeczy pod górą.