Strona:D. M. Mereżkowski - Napoleon.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Byłem swawolny, zawadjaka, nieznośny urwis“.19 Starszego brata, poczciwego piecucha, podbił rychło jak niewolnika. Mały „zbójca”, „łazik”, drapał, szczypał i gryzł brata i, zanim ten się jeszcze opamiętał, sam biegł pierwszy do matki, aby obitego oskarżyć.[1] „Matka Letycja hamowała moją gwałtowność. Przy wielkiej swojej tkliwości była surowa, karała i nagradzała nas zawsze sprawiedliwie. Dobre i złe wszystko było nam poczytane”.[2]
Pewnego razu zaciął się w uporze i nie chciał pójść do kościoła; dopiero gdy od matki dostał w twarz, pojął, że grzeczni chłopcy winni chodzić do kościoła. Innym razem prosił matkę, aby go zabrała z sobą, gdy wybierała się w odwiedziny; odmówiła mu, ale gdy już była dość daleko od domu i szła stromą drogą pod górę, obejrzała się i spostrzegła, że chłopiec idzie za nią. Podbiegła do niego i tak mocno uderzyła go w twarz, że upadł i po spadzistej drodze potoczył się wdół. Z wielkim trudem i wysiłkiem zdołał się zatrzymać; płacząc, powstał i kułakami ocierał oczy, matka Letycja zaś szła dalej swą drogą, nie oglądając się za nim.[3] Wiedziała, co robi: tylko taka surowość mogła była ujarzmić „zbója”.
„Byłem tylko upartem i ciekawem dzieckiem” — opowiadał Napoleon później.[4] Ciekawem i dumającem. „Od najwcześniejszego dzieciństwa był on niezwykle skłonny do zadumy” — opowiada Stendhal o swoim bohaterze Juljanie Sorelu, sobowtórze Napoleona.[5]
Był gwałtowny, żywy, ale raptem uspokajał się i popadał w zadumę. A przytem umysł miał nad wiek bystry. „Nową Heloizę czytałem, mając lat dziewięć, i od niej przewróciło mi się w głowie”.[6] W ósmym roku życia zakochał się w Giacominecie, siedmioletniej przyjaciółce szkolnej. Przez całe życie wspominał o tej swojej pierwszej i może najgłębszej miłości. Giacominetta była jedną z jego dwóch kochanek: drugą była matematyka. Matematyce oddawał się z taką namiętnością, że bez potrzeby nikt mu nie przeszkadzał w tem zajęciu. Za domem zbito z desek izdebkę i tam, zagłębiony w swoich wyliczeniach, przesiadywał całemi dniami. Wieczorem opuszczał swoją samotnię zamyślony i roztargniony i, idąc ulicą, nie wiedział, że pończochy zsunęły mu się aż na pięty. Ulicznicy dokuczali mu:

„Napoleone di mezza calzetta
Fa l’amore a Giacominetta!”

Naogół nie zwracał na nich uwagi, ale niekiedy przystawał nagle, jakby się budził z głębokiego snu, i wtedy groził ulicznikom kijem, ciskał w nich kamieniami, albo rzucał się na nich z pięściami, nie zwracając uwagi na liczbę przeciwników.[7]

Już wtedy popadał nieraz w swoją letargiczną zadumę, w swoje magne¬

  1. Przypis końcowy 20.
  2. Przypis końcowy 21.
  3. Przypis końcowy 22.
  4. Przypis końcowy 23.
  5. Przypis końcowy 24.
  6. Przypis końcowy 25.
  7. Przypis końcowy 26.