Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wasza cesarska wysokość, że losy ojczyzny złożone są w ręce takiego bezdusznego pajaca. Słyszałem o nim takie pogłoski, że się i uszom wierzyć nie chce.
— Cóż takiego?
— Wybaczcie wasza cesarska mość i powtórzyć trudno.
— Mów!
— Skoro 27 listopada, po otwarciu testamentu nieboszczyka cesarza, Miłoradowicz z niesłychaną bezczelnością sprzeciwiał się wstąpieniu na tron, waszej cesarskiej wysokości, ktoś zrobił mu uwagę. »Ależ wy hrabio za śmiało sobie poczynacie. »A on na to. Kto ma w kieszeni 60.000 bagnetów, może sobie pozwolić na śmiałe poczynanie« i poklepał się ręką po kieszeni.
— Szubrawiec — wyszeptał Mikołaj, blednąc bardziej jeszcze.
— A niedawno i mnie samemu mówił — ciągnął dalej Benkendorf. — Nie wierzę w powodzenie przysięgi, gwardya nie lubi jego, to znaczy waszej cesarskiej mości. »O jakiem powodzeniu mówicie? — spytałem go, »i co ma do tego gwardya, jaki może mieć w tem głos?«. Istotnie — odrzekł — nie powinna mieć głosu, lecz weszło to już u niej w zwyczaj i stało się drugą naturą«.
— Szubrawiec — szepnął znów Mikołaj.
Wola — mówił — nieboszczyka cesarza, wypowiedziana ustnie za życia jego, byłaby świętą dla gwardyi; lecz klauzula testamentu, ogłoszona po śmierci jego, uważaną będzie za fałszerstwo«.
— Fałszerstwo! — wzdrygnął się Mikołaj, a twarz jego poczerwieniała, jak pod wymierzonym policzkiem. — Cóż to? czy to ma znaczyć, że ja samozwaniec?