Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co to?
— Niby to nie wiesz.
— Tak! coś bardzo podobne do niej.
— A cóż to nie widziałeś takiej?
— Nie widziałem.
— Nikt nie wiedział za naszej pamięci, to pierwsza.
— Pierwsza może, ale i nie ostatnia.
Niechytra sztuka, a przecież nikt u nas nie umiał jej urządzić, Niemca skądciś wypisali.
— A i kata ruskiego nie znaleźli Łotysza jakiegoś czy Czuchońca musieli sprowadzić.
— A i to mówią lichy kat, nie będzie umiał sprawić się gładko.
— Kutuzow go nauczy, on majster, na carskiej szyi się wprawił — śmieli się, a śmiech to był ludzi zatrwożonych.
— I czemu się tak guzdrzą. Naznaczone było na drugą godzinę, a oto już piąta.
— W admiralicyi to wystrugali, wieźli na sześciu wozach, ale po drodze jeden wóz ugrzązł, ten co wiózł najważniejszą maszynę. Musieli tu na nowo strugać, dlatego się przewlekło.
— Nic nie będzie. Na pokaz tylko, dla postrachu, konfirmacya, dekoracya. Przyleci goniec cesarski z ułaskawieniem.
— Ot jedzie już nawet, czy widzicie?
— Kto?
— Jenerał Czerniszew.
— Wszystko jedno, przyjedzie goniec.
I znów oglądali się na szubienicę.
— Podobna do huśtawki.
— Pohuśtaj się.
— To nie huśtawka, a waga — rzekł głośno Golicyn.