Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rangą otoczyli mnie w koło z nabitymi pistoletami, niektórzy zaś mieli kindżały.
Wtedy ja na rozkaz Murawiewa wdziałem na siebie rasę i odśpiewałem z asystą pieśń: »Królu niebieski«, Ojcze nasz, hymn o Narodzeniu Chrystusa i Zdrowaś Maryo, a potem już nic podług przepisów kościelnych nie robiłem. A potem jeden oficer podał mi papier, którego ja pierwej nigdy nie widziałem i nigdy nie słyszałem o tem, co tam było napisane. Oficer, stojący za mną, zaczął to czytać z pamięci, a ja za nim powtarzałem zmuszony do tego i z niezwykłym strachem. Wypowiadałem przytem słowa, których już zupełnie nie pamiętam«.
Biedny ojciec Daniło, rosyjskiej wolności mimowolny męczennik.
Ranek ów był słoneczny. W nocy spadł był pierwszy śnieg. Zima, jak to często bywa na Ukrainie, zelżała i jakby wiosną poprzez zimę powiało. W cieniu był mróz, a w słońcu odwilż. Wróble ćwierkały, gołębie gruchały, grzejąc się w słońcu na złocistych kopułach cerkwi. W sadach wiśnie i jabłonie, oproszone śniegiem, wyglądały jakby kwieciem pokryte, a przy śniegu ciemnemi zdawały się białe ściany kozackich chat, a całkiem już brudnemi małe żydowskie domki. Patrząc na głęboki szafir nieba, przypomniałem słowa kolendy, którą śpiewają na Boże Narodzenie dziewczęta ukraińskie: »Bywaj-że zdrów, a nie sam a z miłym Bogiem. Miły Bóg w miłem Niebie.
Wojsko ustawiło się na rynku gęstemi kolumnami, ja stałem przed frontem konno, mając za sobą sztandary. Ojciec Daniło w pół żywy, czytał katechizm tak cicho, że słów prawie słychać nie