w bębenek, zanim się chodzić nauczył i machał dziecinną szabelką, a gdy podrósł, wyskakiwał z łóżeczka w nocy, aby postać pod bronią w służbowej postawie; nie chciał nigdy słyszeć o innych zabawkach prócz żołnierzy.
Wychowawca wielkich książąt »diadia«, Lamsdorf, bił chłopców kolbą po głowie, że niemal odchodzili od przytomności. Niech go Bóg sądzi za to biedne wychowanie, jakie nam dał, mawiał potem sam car Mikołaj. Nie sposobił się nigdy do następstwa tronu i do lat dwudziestu nie miał żadnych służbowych zajęć; jedyną łączność jego ze światem stanowiły poczekalnie dworskie i biura sekretaryatu. »Wściekły jak Paweł a zawzięty jak Aleksander« mawiano o nim, prawda, że mądry, ale ten jego rozum budził gorsze jeszcze obawy; im mędrszy tem gorszy. Przyswoił sobie ostatecznie pruskie prawo wojskowe i wogóle był to Niemiec; przeczuwano, że za wstąpieniem jego na tron Niemcy zaleją Rosyę, która i tak już była przez nich zawojowana. Konstanty »zwierz« a Mikołaj »maszyna«. Kto lepszy, maszyna czy zwierz?
W sali zimowego pałacu, położonej pomiędzy pokojami adjutantury, a tymczasowym apartamentem wielkiego księcia Mikołaja, ciemno było o godzinie ósmej z rana, całkiem, jak w nocy. Wysokie okna ziały nieprzejrzaną czarnością — jakaś mgła czarno-żółta, przenikliwa, jak gryzący dym sączyć się zdawała poprzez okna i ściany. Woskowe świece, osadzone w masywnych kandelabrach, płonęły przyćmionem światłem na długim