Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ostatni raz mówię wam złóżcie broń, bo każę strzelać!
— Strzelaj! — krzyknęli wszyscy, dodając nieprzystojne wymyślania.
Suchozanet spiął konia ostrogą i zawrócił go, poczem puścił się galopem. Tłum rozstąpił się i udało mu się dopaść bateryi. Dano za nim salwę, lecz umknął już był i tylko posypały się białe pióra z kity jego kapelusza.
Golicyn zauważył z zachwytem, że Oboleński także strzelił. Wtedy około bateryi ukazał się nagle jeździec na białym koniu; był to cesarz. Powstańcy widzieli, jak podjechał do Suchozaneta i pochyliwszy się, powiedział mu coś na ucho. Nastąpiła cisza, a potem słychać było dokładnie komendę Sochozaneta.
— Ładuj bateryę! zakładaj lont!
— Ura Konstanty — ryknęli z zapamiętaniem powstańcy.
W półświetle mrocznego wieczora, błysnęły równocześnie spiżowe paszcze dział i gwiazdki zapalonych lontów. Golicyn patrzył w te światełka prosto w oczy śmierci, i znane słowa zabrzmiały w uszach, nabierając nowego znaczenia.
— Z nami Bóg! Z nami Bóg! Kachowski nie miał racyi! Będzie rewolucya w Rosyi i to taka, jakiej świat nie widział.


ROZDZIAŁ IX.

Jeśli w tej chwili nie złożą broni, każę strzelać — rzekł cesarz, posyłając Suchozaneta do buntowników.
— No cóż! jak? — spytał go następnie, gdy ten powrócił.