Strona:Czesław Kędzierski - Gwiazdka.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CHOINKA Z NIEBA.

Przed wielu, wielu laty dwoje sierot wędrowało po świecie, chłopczyk i dziewczynka. Chłopczyk starszy — Jaś i dziewczynka młodsza — Małgosia. Rodziców nie mieli, dlatego biedni byli, bezdomni i zupełnie sami. Ludzie dobrzy przygarnęli czasami Jasia i Małgosię, nakarmili i nawet przyodziali. Ale to nie często się zdarzało.
Wędrowały więc sieroty po świecie. Wędrowały długo. A była to właśnie zima i dzień Bożego Narodzenia. W samą wigilję szli Jaś i Małgosia przez pola, wśród śniegu, w stronę lasu. Spieszyli się, bo za lasem znajduje się wioska, gdzie są ludzie litościwi, którzy ich przyjmą i za stołem wigilijnym posadzą.
Bardzo zmęczeni i głodni weszli do lasu. A las śliczny był, jakby na gwiazdkę umyślnie wystrojony. Cały w soplach lodu i puchach śniegowych. Ale w lesie trochę ciemno było, więc dzieci się bały. Jaś udawał wprawdzie zucha i zaczął gwizdać kolędę o aniołkach, co to goniły się po niebie i złote pióra miały wkoło siebie. Aż zaszli w sam środek lasu. Lecz tu nagle Małgosia ze zmęczenia upadła na ziemię i szepnęła:
— Już nie mogę iść dalej...
Jaś przeląkł się jeszcze więcej. Wiedział on, że zimą w śniegu nie trzeba usypiać, bo możnaby zasnąć na śmierć. Ale widząc Małgosię bez sił, powiedział:
— Ano, dobrze, odpoczniemy trochę, a potem pójdziemy dalej. Zobaczysz, niedługo dojdziemy do wioski. Zdaje mi się nawet, że jakieś światło błyszczy między drzewami...