Strona:Czerwony kogut.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   91   —

która ich słuchała. I niewiadomo dlaczego, przypomniały jej się w tej chwili mianowicie dwa dni z wielu ich wspólnego pożycia. Jeden z nich był już dawno, prawie zaraz po ślubie. Mąż jej wrócił do domu pijany i z bydlęcą żądzą jął obsypywać ją pieszczotami. Ogarnął ją wstręt do tych zwierzęcych pieszczot pijaka, zaczęła bronić się — wtedy począł ją kopać, bić. Był to pierwszy cios z ręki kochanego człowieka — było to pierwsze rozczarowanie, pierwsza zniewaga uczuć...
Drugi dzień — było to wtenczas, kiedy umarł jej Antoś. Trzymała na ręku nieostygły jeszcze trupek dziecka. Szalony ból rozdzierał jej duszę; usta nie chciały oderwać się od stygnących ustek syna, w głowie nie mogła zmieścić myśli, że jego już niema. Nie mając siły wytrzymać bólu, który rozpierał jej piersi, upadła na kolana i, chowając twarz na łonie dziecka, zaczęła głośno, spazmatycznie płakać. Niezupełnie trzeźwy mąż uspokajał ją zrazu łagodnie, ale widząc, że go nie słyszy, krzyknął ze złością: »Czy słyszysz, że mówię przestań! Będzie tu wrzeszczała, jak waryatka! Będzie jeszcze tego dobra, aż nadto!... Rodzisz co rok!«... Niby cięcie sztyletu zraniły te słowa serce Róży, rozjątrzyły najczulszą jej ranę... Oplwał najczystsze jej uczucia, drwił z jej bólu naj-