Strona:Czerwony kogut.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   61   —

i Klimka runął omdlały na ziemię. Co się z nim potem działo, nie pamiętał. Ocknął się przed samym obiadem w świronku i nie mógł odzyskać przytomności.
Czuł, że po całem jego ciele jakiś ból pełza i na twarzy coś ciężkiego leży. Obmacał się i znalazł mokrą szmatę.
Pomału wracała pamięć, a z nią występował na twarz gorzki uśmiech, karykaturalny na spuchniętym policzku. Usiadł na skraju łóżka i pomału przypomniał sobie wszystko.
Już teraz nie ból, nie krzywda, lecz zwierzęca nienawiść do Matasa napełniała mu piersi, a nadto, wstyd, którego ongi tak nie odczuwał. Wstyd z nienawiścią zmieszały się w jedno straszliwe pożądanie — pożądanie zemsty.


XI.

W tę noc Klimka nie wyprowadzał koni na paszę. Przywiązał je na łące niedaleko od domu, a sam położył się w odrynie na sianie, dalej trochę od drugich.
Całą noc przeleżał z otwartemi oczyma. Ponure myśli nie dawały ani chwili spokoju. Zamykające się powieki powstrzymywał sza-