Strona:Czerwony kogut.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   232   —

można żadnego flirtu zaprowadzić, nawet najlżejszego, najniewinniejszego flirtu?! Zupełnie tak, jak gdybyś chciał z niewidomym ułożyć kolorowy kwadrat. Żadnego pojęcia o tem nie ma — i tyle.
Zacząwszy raz »z tej beczki« i z przyzwyczajenia wyczekując od niej półsłówek, półuśmiechów — spotykam jej jasne, przezroczyste oczy, patrzące na mnie tak spokojnie i poważnie, że pod działaniem tego wzroku cały flirt licho bierze; słyszę jej wyraźne i stanowcze słowa — że moje półsłówka nie mają żadnego raison d’ètre. A jednak, pomimo to, a może dlatego czuję do niej coraz większy pociąg. Myśl sobie o tem, co chcesz.
Ja tłumaczę to jej oryginalnością i niepospolitością. I czy ty wiesz, jak mocne jest działanie tych leśnych zapachów po narkotycznem odurzeniu się kwiatami oranżeryjnymi? Tak mocne, że oto w głowie mojej zaświtała myśl: a gdybym tak się z nią ożenił?... Skończyłem trzydzieści lat, matka byłaby uszczęśliwiona, gdybym nareszcie spełnił jej gorące chęci; mezaliansu-by tu żadnego nie było, bo ona dorównywa mi urodzeniem, a że niebogata — o to mniejsza, wystarczyłoby nam moich dostatków, bo sprzedać siebie nigdy nie było moim ideałem. Co ty o tem myślisz? Gdyby tak porządny