Strona:Cyd.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niechaj go straż poima.
Sądzon będzie do razu.
Ta głowa, co się dumnie
ponad koronę wznosi,
upokorzyć się musi,
choć setne laury nosi.

DON SANSZO
Bo może nazbyt nagle

rygor nań przykry spada, —
jeśli Don Gomez hrabia
tak szorstko odpowiada.
Lepiej byłoby może
ostawić rzecz czasowi?

DON FERNAND
Don Sanszo, milcz! — W tym sporze,

jeźliś niebacznie stanął
po stronie Don Gomeza,
jesteś przeciw — królowi.

DON SANSZO
Przez litość jednak proszę,

pozwól się za nim wstawić.

DON FERNAND
Słucham. — Jakaż to litość

i jakie to wstawianie?

DON SANSZO
Nie błagam o to, Panie,

byś karał go łaskawie;