Strona:Cyd.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uderzam dzisiaj śmiały w to zwycięzkie ramię;
wierzę, że śmiałosć moja sile mej nie skłamie.
Ojca jeno mam w myśli, że ma być pomszczony!
Nie zwyciężono ciebie, będziesz zwyciężony!

DON GOMEZ
Odwaga! Nie od dzisiaj odgadłem ją w tobie.

Wierząc w to, że ojczyzny szczęście w niej złożone,
spokojny, córkę moją dawałem za żonę.
Znam twą miłość a jednak widzę to z radością,
żeś obowiązek twardy stawił przed miłością.
Lituję się nad tobą, młodości lituję;
zwolń mnie z nierównej walki, gdy kres jej zgaduję.
Zbyt mały zaszczyt dla mnie: pastwić się nad tobą;
abym miasto trofejem, czoło krył żałobą.

DON RODRYGO
Litość podłą przydajesz memu pohańbieniu!

Cześć odbierasz a życie me ważysz w sumieniu.

DON GOMEZ
Oddal się ztąd!


DON RODRYGO
Mów ciszej. Nie odstąpię krokiem.

Godzina mnie lub tobie śmiertelnym wyrokiem.

DON GOMEZ
Masz-li już dosyć życia?


DON RODRYGO
Trwogę znasz daremną!?

Czyli się śmierci boisz?

DON GOMEZ
Idę.