Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
86CHIMERA

syczą żądzą igraszek — tłoczą się w klasztorach,
by schwytać odchodzące: sąd ma wielbicieli!

Krew ma wielbicieli! — Sądzą — porwą w sztuki!
Bóg ich piekłem pokarał — pocałował w oczy!
Boski pocałunek straszny! Dla nauki —
jak dzieci pocałował — rwą swe serca w sztuki
i odtąd im się dusza krwią zgorzkniałą broczy —


Sam sądziłem!! a jakież mam sądzenia prawo?
i mnie Bóg pocałował. Cierpię. W śród ulicy
po nocach płaczę, każdą draśnięty zabawą —
Niewinnych nie znam, lecz kto ma sądzić prawo?!
— Baranek białośnieżny był zbawcą grzesznicy.




NOC V (WYBÓR).

In hoc signo vinces! (tym znakiem zwyciężę) —
szeptał ksiądz teolog i pleban łagodny —
Krucyata? W imię krzyża poszły dzieci, męże — —?
(Oni są bez grzechu). Lecz krzyż i oręże?
Co ma gniewny człowiek? wiara? dzień pogodny?

Stwarzaj nowe wartości! — Na starą modłę noża?
Bądź wielki! — A ogranicz się złudą i przestrzenią?
Nadczłowiek — Dziecko-zbrodzień? — Chrześcianin! — Doża.