Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
NARODZINY MARCHOŁTA349

śmierć postępuje za nami —
Za chwilę będzie i ona...
Znikają.

JEDEN Z  ŁAWNIKÓW. Do pierona!
Co za wieści!
Człek w swej głowie nie pomieści!.
BABKA,  we drzwiach komory:
Matka kona!..
POPIOŁEK.  Ale Marchołt żyje!
Zgadną rozumy to czyje — —
GŁOS Z TŁUMU.  Zgadną co najciekawsze!
POPIOŁEK.  — Jak to zawsze
jedno drugie goni:
śmierć i życie — —
MACIEK.  Pójdę do niej!
Wychodzi do komory.

ORGANISTA.  Na pogrzebie i na ślubie
śpiewać lubię —
A już w takie narodziny
nie będzie w tem winy,
jeśli tu zaintonuję!
Łotry, zbóje!
Przyjaciele!
Choć jest smutek, jest wesele —
Stańcie kołem,
zaśpiewajcie ze mną społem:
Ej! Marchołcie! chwała ci, ej chwała!
BABKA i MACIEK,  w drzwiach komory:
Już skonała!..
POPIOŁEK.  A ja myślę, dobrzy ludzie —
I wy nad tem pomyślicie,
chociaż w trudzie:
co ważniejsze, śmierć czy życie?