Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
NARODZINY MARCHOŁTA347

a pan stolarz jak heblem zajedzie,
tak się sypną wióry — —
JEDNA Z KOBIET.  Ja wolę stolarza —
SZEWC.  A ja twemu stolarzowi — —
POPIOŁEK.  Zgoda! zgoda!
Niechaj świat się nie rozswarza,
wszyscy będziem zdrowi —
stolarz dłoń niech szewcu poda — — —
KOPIDOŁEK.  Nie zazdrośnie! nie wyniośle!
Każdy sprawny w swem rzemiośle...
MIECHODMUCH.  Tak! ja, grzech to czy nie grzech,
zadmę sobie w miech... hę?..
ORGANISTA.  A ja zagram na organie,
ile tchu mi stanie —
KOPIDOŁEK. A ja wlezę na cmentarną grzędę,
walnie kopać będę — — — — — — —
JEDNA Z KOBIET.   Tyś jest mój!
INNA Z KOBIET.  A ty mój!
WÓJT.  Babo, stój!
ja poorzę — —
ŁAWNIK.  A ja pobronuję — —
ŻEBRAK.  A ja powiem: mocny Boże!
stał dziadulo raz przy drodze
z powrósłem na nodze,
dziadulina — —
SZEWC.  Hahahaha!
jak kobyła tak się stracha,
nogą wierzga, zadem kręci,
pomagajcie, wszyscy święci,
może cud się zdzierży — —
MACIEK.  A kto w cud ten nie uwierzy,
łotry! zbóje! — —

CHÓR BRACI  POGRZEBOWYCH wchodzi do izby.
Biedni my świata pielgrzymi,
kroczymy w czarnej żałobie — — —
JEDEN Z GOŚCI.  Co to znaczy? Zkąd w tym domu?
JEDEN Z BRACI  POGRZEBOWYCH.
Nie czynim złego nikomu,