Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/518

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie możemy... nie możemy — odpowiedział krótko i stanowczo. — Powiedziałaś, że udasz się ze mną do Indyj: pamiętaj, żeś to przyrzekła.
— Warunkowo.
— No, dobrze, dobrze. Głównej sprawie — wyjazdowi ze mną z Anglji, współpracy ze mną w przyszłej działalności — nie sprzeciwiasz się. Już tak, jakgdybyś przyłożyła rękę do pługa: zbyt jesteś stałą, ażeby ją cofnąć. Teraz powinnaś jeden tylko cel mieć na oku: jak można najlepiej spełnić dzieło, które przedsięwzięłaś. Staraj się uprościć skomplikowane swoje zainteresowania, uczucia, myśli, pragnienia i cele. Zatop wszelkie względy w jednym jedynym zamiarze: w zamiarze spełnienia ze skutkiem, z mocą — misji wielkiego twego Pana. Do tego potrzeba ci pomocnika; nie brata — to luźny węzeł, lecz męża, I ja też nie potrzebuję siostry; siostra mogłaby mi być kiedyś odebrana. Potrzebuję żony, tej jedynej pomocnicy, na którą mogę skutecznie wpływać w życiu i którą mogę bezwzględnie zatrzymać do śmierci.
Zadrżałam, gdy to mówił; czułam, jak wpływ jego przenika mnie aż do szpiku kości.
— Poszukaj żony gdzie indziej; poszukaj odpowiedniejszej.
— Chcesz pewnie powiedzieć: odpowiedniejszej do mojego celu, do mojego powołania. Jeszcze raz ci powtarzam, że to nie dla pozbawionego indywidualności człowieka z egoistycznemi zmysłami — szukam towarzyszki; szukam jej dla misjonarza.
— Więc ja oddam misjonarzowi całą energję i siły — wszakże on tego tylko potrzebuje — ale nie siebie; byłoby to tylko dodawaniem łupiny do orzecha. Ta mu jest na nic: ja ją zatrzymuję.
— Nie możesz i nie powinnaś. Czy myślisz, że Bóg się zadowoli połową ofiary? Ja w sprawie Boga przemawiam: pod Jego sztandar ciebie zaciągam. Nie mogę przyjąć na rzecz Jego połowicznego poddaństwa; musi być całkowite.