Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan Rochester ma prawo cieszyć się towarzystwem gości.
— Nikt mu nie zaprzecza tego prawa: ale czy nie zauważyłaś, że wśród wszystkich tutaj gawęd o małżeństwie, o nikim tak żywo i stale nie mówi się, jak o panu Rochesterze?
— „Chętne ucho słuchacza podnieca język opowiadającego.“
Powiedziałam to raczej do samej siebie, niż do Cyganki, której dziwna mowa, zachowanie się, głos, zdołały mnie tymczasem oszołomić, jakby rodzajem snu. Jedno po drugiem padały z ust jej niespodziewane zdania, aż omotała mnie siecią tajemniczej jakieś zagadkowości; nie pojmowałam, co za duch niewidzialny pilnował serca mojego, z dnia na dzień śledząc jego bicie, notując każde uderzenie tętna.
— Chętne ucho słuchacza! — powtórzyła — tak jest, pan Rochester godzinami przesiadywał z uchem nachylonem ku uroczym ustom, które z taką rozkoszą mówiły a mówiły; i pan Rochester tak chętnie przyjmował miodowe słówka i taki wdzięczny za nie się wydawał; czyś to zauważyła?
— Wdzięczny! Nie przypominam sobie, bym wdzięczność była odkryła w jego twarzy.
— Odkryła! A zatem zastanawiałaś się, badałaś. I cóż odkryłaś, jeżeli nie wdzięczność?
Nie odpowiedziałam.
— Widziałaś miłość: nieprawdaż?... I patrząc w przyszłość, widziałaś go żonatym, a jego żonę szczęśliwą?
— Hm... Niezupełnie. Wasza wróżbiarska mądrość myli się niekiedy.
— A więc cóż ty, u djabła, widziałaś?
— Mniejsza z tem: przyszłam tutaj, ażeby się pytać, a nie ażeby się spowiadać. Czy to wiadomo, że pan Rochester ma się ożenić?
— Tak jest; z piękną panną Ingram.
— Czy wkrótce?
— Sądząc z pozorów tak należy wnioskować; i z największą pewnością (choć ty w swem zuchwalstwie zdajesz się wątpić o tem) będzie z nich jak najszczęśliwsza para.