Strona:Bukowiński Władysław (Selim) - Na greckiej fali.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A tam... tam w głębi strzela w górę Eta,
Dumna, że u swych stóp ma Termopile...
O Grecyo! Jeśliś ty już dzisiaj nie ta,
O której śniłem i przed którą chylę
Nieraz w zadumie swe czoło stroskane,
To u stóp twoich pełen smutku stanę.

Pragnąłbym obraz twój zachować boski,
Wyśniony w marzeń i uniesień dobie.
Lub — pod twą falą gdzieś zasnąć bez troski,
Nie myśleć, nie czuć, albo — śnić o tobie,
Jaką cię dawna wyrzeźbiła era
Dłutem Fidyasza i pieśnią Homera.

Lecz dość... Najmilsza! Pragnę, pragnę jeszcze...
Oczyma tonąc w oczu twych lazurze,
Znowu rozkoszy dziwnej czuję dreszcze.
Do mych gorących ust nachyl warg róże...
Gdy tak pieszczotą wzajemną się poim,
W jedną znów istność złącz się z duchem moim!

Tak dawno takiej pragnąłem pieszczoty...
Duch mój na życia cmentarnym obszarze
Samotny błądził żałobnemi loty,
Nim ciebie spotkał, pieszczoto i czarze,
Coś go, jak fali królowa i pani,
Na chwilę krótką wyrwała z otchłani.