Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

salne „golemy“ dawnych majstrów polinezyjskich.
Republika Ekwador ogłasza, że wprowadza „obostrzoną“ ochronę przyrody na wyspach Żółwich (Galapagos). Sto lat temu wylądował tu Karol Darwin, przyjrzał się uważnie olbrzymim żółwiom, których tarcze mają po dwa metry w średnicy, niebywałym jaszczurkom, zwanym iguana, gadom, ptakom, drzewom. Natura ma na tych wysepkach samotnych, jakby skrytkę i szufladę, w której przechowuje dawne, niemodne już kostiumy maskaradowe z lat szaleństw młodocianych. Rozmyślania nad tą rupieciarnią dziwaczną doprowadziły do teorii powstawania gatunków, do genialnej teorii ewolucji. Uczeni znajdują teraz — jak to się niedawno zdarzyło w Ameryce, w stanie Wyoming — grudkę zielonkawego piaskowca, wydobywają z niej ostrożnie, bardzo precyzyjnymi narzędziami szkielet jakiejś małpiatki i powiadają: nasz przodek daleki, sprzed lat milionów, a raczej kuzyn naszego przodka, lemur, bo my pochodzimy prawdopodobnie od pewnego trochę odmiennego małpozwierza nocnego, nazwiskiem Tarsius, albo wyrak-upiór.
I ten właśnie upiór i wyrak (wielkości sporego szczura) zrobił najwidoczniej w ostatnich tysiącleciach, w t. zw. okresie międzylodowcowym, karierę niezwykłą. Rozwinął się, przeniknął niektóre tajemnice, sam konkuruje z przyrodą, buduje nieprawdopodobne latające stwo-