Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w rozrzedzonym powietrzu, nie narażając na szwank zdrowia. Zbudował sobie klosz szklany, połączył go z pompą, umówił się z asystentem, że na dany znak przerwie eksperyment i — człowiek niemłody już, sześćdziesięcioletni — zamknął się w tym słoju, puszczając w ruch pompy próżniowe. Kiedy go wyciągnęli ze sprytnie pomyślanej maszyny pneumatycznej, był zupełnie siny, bo rozrzedzone powietrze tak na niego podziałało, że zapomniał o umówionych sygnałach. Ale spostrzeżenia notował dopóki mógł pilnie i zebrał podobno sporo ciekawego materiału w tej wyprawie wysokogórskiej na krześle laboratoryjnym. W czasach, kiedy medycyna wykrywa wciąż nowe i bardzo niebezpieczne choroby narządów oddechowych (z północnych okręgów górniczych angielskich sygnalizują ostatnio „silicosis“, jest to jak gdyby fatalne „zapylenie“ organizmu, astma, bronchit), prace Haldane’a mają wartość głębszą, wskazują drogę badaczom. Umarł — to już może zemsta czy krwawa ironia losu — na chorobę płucną.
Jak nikła jest jeszcze ta nasza wiedza o człowieku, o tym świadczy może najlepiej trochę groteskowy, trochę kinowy, ale w każdym razie bardzo amerykański i pouczający eksperyment, wykonany niedawno po tamtej stronie oceanu. Z dwóch braci bliźniaków jednego zostawiono tam, gdzie się urodził, a drugiego oddano pod troskliwą, czułą opiekę najlepszych