Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziemy zimą mieli świeże kompoty i pachnące zupy owocowe.
Nawiasem mówiąc ludzie już od dłuższego czasu patentują rośliny w krajach zachodnich, a w Ameryce ktoś zgłosił do patentu... sześć nowych odmian witaminy D.
Każdy lepszy pomysł „porusza trochę z posad ziemię“, ale najbardziej wyrzucają bryłę świata ze starej orbity — maszyny. Nawet pozornie niewinne przyrządy laboratoryjne, specjalne wywołują nieraz przewroty sensacyjne i głośny „cyklotron“ Lawrence’a jest tu przykładem wymownym. Młody fizyk kalifornijski skonstruował tę armatę elektronową bardzo mądrze, ale sam nie przypuszczał chyba, jak mocno wstrząśnie podwalinami wiedzy. Niema tygodnia, żeby pisma fachowe nie zawiadomiły uczonych o nowym odkryciu: platyna zamienia się pod ogniem huraganowym z cyklotronu w promienną rado-platynę; szlachetny gaz, argon, przechodzi w inny cięższy argon, wyrzuca z siebie raptownie mocne fale rentgenowskie i „idzie do cywila“, przechodzi wreszcie w stan spoczynku jako banalny potas. Świat naukowy trzęsie się w posadach, tygodniki podają zdjęcia wielkiej maszyny Lawrence’a, z której strumień świetlistej energii tryska w powietrze i bije na ćwierć metra. Kto wie, czy ten wynalazek nie wywoła jeszcze jednej rewolucji w fizyce.
Świat normalnego obywatela chwieje się nieraz stokroć mocniej, niż solidne mury labo-