Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gorączkowe prace przy wielkich zastawach wodnych, dyskusje na temat gospodarki planowej. Fachowcy zabierają głos, przytaczają cyfry, obliczają „erozję“, szykują się do kontrataków i kampanij uciążliwych, trwających lata.
W tej sytuacji nauka mogłaby pokazać, co potrafi — niestety jednak tak od razu powiedzieć krótko i węzłowato, skąd się biorą gwałtowne burze piaskowe i jak na nie zaradzić, jak zatrzymać muł, którym rzeki zasypują ustawicznie arcydzieła nowszej inżynierii wodnej, jak walczyć skutecznie z wichrami, prądami, powodzią, ulewą? — nie, ankieta jest stanowczo za trudna, formularz zawiera zbyt wiele kwestyj.
Nauka na prostsze pytania odpowiedzieć krótko i jasno nie umie, mianowicie: 1) Czy jest pożyteczna? 2) Czy dała dobrobyt i szczęście? Czy raczej mnoży środki zniszczenia i stwarza bezrobocie?... Bardzo wybitny uczony, astronom, sir Richard Gregory, redaktor głośnego tygodnika „Nature“, wygłosił niedawno na kongresie odczyt, w którym uprzedził znakomitych słuchaczy i kolegów, że jeżeli tak dalej pójdzie, jak dotąd szlo na świecie — wiedza powoła wreszcie do życia jakiegoś przeraźliwego potwora z sensacyjnego filmu, jakiegoś obrzydliwego „Frankensteina“ i ten się załatwi z rodzajem ludzkim tak, że śladu po nas nie będzie
Może Frankenstein już wędruje po ziemi?