Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może np. zostać pilotem? Człowiek zdobył niedawno przestrzenie niezmierzone, objął w posiadanie imperium miliony razy większe od nieszczęsnej Abisynii, zaawansował na „króla przestworzy“ i ta kariera ma wciąż jeszcze niezwykły urok romantyczny. Mniejsza już o głośne rekordy, o których ciągle piszą w gazetach najgrubszymi czcionkami: pani Amy Mollison leci z Londynu do Kapsztadu i z Kapsztadu do Londynu, panna Batten otrzymała w Paryżu krzyż Legii Honorowej za przelot nad Atlantykiem, państwo Mollison wybierają się w wielką drogę przez ocean powietrzny dokoła globu ziemskiego, wzdłuż równika... Same sprawy techniczne, zagadnienia konstrukcyjne mogą dostarczyć emocyj żywczych.
Pewnego dnia — piszą gazety — kilku bardzo poważnych dżentelmenów leżało w trawie na brzuchach na lotnisku pod Londynem i wpatrywało się pilnie, ale z drżeniem serca w kółka maszyny, stojącej na ziemi. Panowie — finansiści — wpakowali już chyba z milion funtów w pomysły głośnego La Ciervy, ale „wirolot“ wciąż jeszcze ma pewne wyraźne braki.
I dopiero owego pamiętnego dnia tej wiosny nastąpił moment upragniony i historyczny: między kółkami i ziemią ukazał się nagle stremowanym widzom pasek błękitu, młynek La Ciervy wzbił się w powietrze od razu z miejsca, bez rozbiegu, tak samo będzie lądował, opadając pionowo, spokojnie, pewnie na punkt z góry