Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ka zaobserwować się w ogóle nie uda, ale nie to jest chyba w tej opowieści najważniejsze. Człowiek w fartuchu, który zmywa statki w podrzędnej restauracji i jednocześnie zwraca uwagę einsteinistom (a imię ich Legion) na pewne ciekawe przeoczenia... Widać bywa czasem na tym padole smutnym, jak na ekranie „srebrnym“, kinowym!
Bardziej melancholijna jest historia noworoczna z innego poważnego miesięcznika naukowego. Chodzi tu o „produkcję jaj“ systemem taśmowym, fabrycznym i ta metoda, stosowana zresztą i gdzie indziej, rozwija się szybko w Ameryce. W gwarnych miastach — w Chicago np. — stoją już domy wielopiętrowe, zaopatrzone w zabawne szyldy owalne i w odpowiednie „slogany“ zachęcające. Na pierwszy rzut oka fabryka wygląda jak wielookienny bazar, wielki dom handlowy, ale wewnątrz — w olbrzymich salach na wszystkich piętrach — oglądać można tylko żółte pisklęta albo dojrzałe, białe kwoki. Kurczaki „nigdy w piasku grzebać nie będą“, kury spędzą całe życie w klatkach izolowanych, na „podściółce“ z siatki drucianej. Taśmy się przesuwają automatycznie pod klatką i unoszą to, o czym się nie mówi, ryneczki z pożywieniem podjeżdżają pod celę w odpowiedniej chwili na pasach, jaja po równi pochyłej staczają się same do ruchomych zbiorników. Maszynerię obmyślili mądrze i dokładnie inżynierowie-elektrotechnicy, warsztat pracuje przy sztucznym