Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Opowiastki zimowe. — Andersen i Anderson. — Świtające zero... — Szata z samych integrałów... — Głupstwa w różnych językach.

Bardzo miłą „opowieść zimową“ podają ostatnie tygodniki amerykańskie. Można by ją oczywiście trochę upiększyć, przyozdobić stylistycznie, zaopatrzyć w poczciwy morał, w tytuł odpowiedni — np. „o samotnym elektronie i nieudanym skoczku“ — można by podkolorować nieco jedyną ilustrację, zaznaczyć, że tę historię dziwaczną zawdzięczamy nie Andersenowi, Duńczykowi, tylko C. D. Andersonowi z Kalifornii. Ale powiastka i bez zbytecznych ozdóbek literackich ma pewien wdzięk. Posłuchajcie.
Lat temu cztery młody asystent prof. Millikana badał jak inni przed nim i po nim promienie kosmiczne. Fizycy mają od dawna w laboratorium taki cylinder magiczny — „wilgotną kamerę Wilsona“ — i fotografują „ślady“ różnych przelatujących cząstek mniej więcej tak, jak detektyw z romansu kryminalnego zdejmuje odbitki palców nieznanego złoczyńcy. Różnica polega na tym, że „daktyloskopia“ posypuje