Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kopane skarby, tajemnicze gruzy epok minionych. Są piramidy w Egipcie (może dawne wielkie śpichrze i magazyny aprowizacyjne?), są najmniej zdumiewające i również „piramidalne“ kurhany w Meksyku — tamte, egipskie, były zbudowane przez odległych „zjadaczy pszenicy“, te, meksykańskie, przez starożytnych konsumentów kukurydzy. Przyjrzeli się tej sprawie uważniej botanicy i — jak to przyrodnicy — zaatakowali kwestię z zupełnie nowej strony. Czy to nie dziwne, że tyle roślin pożytecznych, oswojonych, ogrodowych, niezbędnych pochodzi właśnie z Ameryki, że kartofel, pomidor, fasola, „ararut“ czy maniok (tapioka), tytoń, karczoch, ananas dopiero późno, przez wielką wodę przedostały się do krajów „starej kultury“?
Co ciekawsze: wiele z owych roślin amerykańskich (tytoń, kukurydza, fasole) należy wyraźnie do t. zw. „sierot botanicznych“, — to znaczy, że zostały same na świecie, nie mają już w naturze dzikich przodków — przez tyle wieków i tysiącleci opiekował się nimi ktoś, tak długo czyjaś dłoń zmieniała ich kształty, aż wreszcie straciły wszelki kontakt z przyrodą, z otoczeniem, nie mają bliskich krewnych, wynaturzyły się, jak wielkie rody artystokratyczne. Natomiast nasze — europejskie czy egipskie — pszenice mają wciąż jeszcze pewne cechy gminne i sprytniejsi agronomowie udają się nieraz na studia, badają w pewnych krajach „dzikie formy“ różnych owsów albo drzew owocowych.