Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rolę w historii, od nich się zaczął „wiek oświecenia“ — kto wie, czy nowa biblia świecka (undogmatic Bible), dostępna dla wszystkich, nie rozproszyłaby i dziś złowrogich cieni...
Uniwersytety — jak wiemy z dość smutnego doświadczenia — ułatwiają dostęp nie tylko do źródeł poznania, ale i do posad, gromadzą też niekiedy towarzystwo dość mieszane i — Wells ma stanowczo rację — prawdziwa nauka musi sobie wreszcie poszukać w tych czasach innych gmachów cichszych, dostojniejszych. „Mózg świata“ dla wszystkich, wielka książnica — to doskonały pomysł, ale...
Trzeba od razu pomyśleć o tomach dodatkowych, o trudnych suplementach specjalnych, o „odsyłaczach“. W nauce, jak czasem w romansie kryminalnym i często w brydżu najciekawszy jest rozdział następny, „następne rozdanie“. To, co już wiemy, jakoś się tam przedostaje do szarego człowieka, ale i jego, jak innych, zajmuje najbardziej to, czego nie wiemy.
Weźmy np. takie „pojęcie“ z przyszłej encyklopedii: Promień kosmiczny. Kilka miesięcy temu świetny fizyk i laureat Nobla, Compton, zdawał na poważnym kongresie sprawę ze swoich doświadczeń bardzo skrupulatnych. Stwierdził, że owe radiacje kosmiczne są stanowczo słabsze na równiku, mocniejsze w okolicach podbiegunowych, słaby tedy magnes — ziemia, najwidoczniej je odchyla z drogi prostej, ergo—promienie kosmiczne to ładunki elektryczne —