Strona:Bruno Winawer - Roztwór Pytla.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

PERLMUTTER: Nie...

MIRA: Nic nie rozumiem! Nie widział się pan z nim?

PERLMUTTER: Nie.

MIRA (coraz bardziej zniecierpliwiona): Dlaczego? Nie wolno się z nim widzieć?

PERLMUTTER: Wolno, tylko...

MIRA: Tylko co?

PERLMUTTER: Tylko go... nie ma.

MIRA: No, a mówił pan przecie, że jest?

PERLMUTTER: Jest, ale nie wiem gdzie...

MIRA (załamuje ręce): Jak to? Więc pan dotychczas nie wie? Nic pan nie wie?

PERLMUTTER: Nie. O całej aferze dowiedziałem się dopiero przed chwilą.

MIRA: A przecież pan telefonował do Podołka?

PERLMUTTER: Ja.

MIRA: Świętej cierpliwości!... Więc cóż pan tu robił przez ten cały czas?

PERLMUTTER: Robiłem... robiłem korektę...

MIRA: Boże, co za człowiek! Boże, co to za człowiek! Kolega pański znika w sposób tragiczny — ginie — ulega wypadkowi, a pan tu siedzi tak spokojnie, robi korektę i gryzie solankę.

PERLMUTTER: Przepraszam, ale co miałem począć?

MIRA: Co? Bo ja wiem co. Ze skóry pan powinien wyskoczyć, lecieć, szukać!

PERLMUTTER: Zamiast wyskakiwać ze skóry, starałem się ocalić lepszą cząstkę kolegi Gordona.

MIRA: Jaką znowu cząstkę?

PERLMUTTER: Jego pracę matematyczną...

MIRA: Co to za człowiek! Co to za umysł, zżarty przez matematykę! Ja przez tę „chwilę“ zdążyłam roz-