Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tuż obok — plant pociągów dalekobieżnych. Mogę wsadzić łeb pod ekspres, mogę zginąć łagodniej i spokojniej pod pociągiem towarowym. Wybór należy do mnie — życie nie jest takie złe, jak je malują. Chwilami tylko przypomina głupszy dowcip pijanego oficera kawalerji.
Daverroes patrzy na mnie z wyrzutem, van der Linden unika mego wzroku, Peereboom trzęsie głową i rozkłada ręce. Mają mnie tu wszyscy za zawodowego pijanicę i nałogowego alkoholika. Twarz mi obrzękła. Brodaty Pech kręci się koło mnie, nie wie, z jakiej beczki zacząć. Językiem biblijnym, językiem mglistych parabol, przypowieści, anegdot stara się mnie nakłonić do zmiany przyzwyczajeń. Chce mnie poprostu zamknąć w sanatorjum.
— Odpocznie pan — powiada — stargane nerwy znów będą funkcjonowały normalnie. Z gorszych opresyj ludzie wychodzili obronną ręką. Przecież pan tu zdrowie straci! To są rzeczy bezpowrotne — żadna sztuka medyczna panu później tego nie odda. Niech pan dba o siebie.

jak mawiał wróg mój, wąsaty ślusarz na Gęsiej.