Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A gdyby tak metodą warszawską pójść poprostu na wódkę do szynku? I to jest sposób.

20/VI. Popijam sobie... Co ja wyrabiam, co ja wyrabiam. Słoń w składzie porcelany! Peereboom rekwiruje wszystkie kable, zabrał wszystkie lepsze przyrządy, zagarnął mocną ręką wszystkie źródła światła i źródła prądu. W moim pokoju zbiegają się i krzyżują wszystkie arterje życiodajne wielkiej fabryki.
A ja tu siedzę w „Café Mozart“ i... popijam. Nic już nie poradzę.
Jutro w nocy — pierwsza serja doświadczeń. Surowce są. Na drewnianych skrzynkach brodaty doktór Pech wypisał własnoręcznie farbą: „Mephar-Mec, numery od 1 do 250.“ I dodał jeszcze post scriptum kredą: „Ja umywam ręce. Pech.“
Najgorsze będzie to czekanie. Lampy się palą godzinami niebieskie, żółte, a człowiek, który te piekielne moce rozpętał, nie ma nic do roboty. Czeka na fiasko. Tygodniami!
Trzeba było zostać w Warszawie i zamknąć cicho powieki w domu przy ulicy Kaczej...