Strona:Bruno Winawer - Dług honorowy.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.
NICI PĘKAJĄ.

Wbrew ogólnemu mniemaniu...
Już w czasach zamierzchłych...
Wyobrażamy sobie zazwyczaj...

Mec wędrował po pokoju w pantoflach filcowych, potrącał o wszystkie meble, siadał na fotelu, na kanapie, na steranym, wyplatanym stołku i myślał:
— Długo nie pociągnę. Pewnego dnia wyczerpię do dna wszystkie „aczkolwiek“ „ponieważ“ i „bezwzględnie“. Zużyję wszystkie porównania, fałszywe obrazy, przenośnie i inne obrzydliwe wykrętasy stylistyczne. Są ludzie, którzy się przez całe życie babrzą w słowach, jak małe dzieci w mokrym piasku i uważają to zajęcie za najszczytniejsze posłannictwo. Djabli nadali! Słowo to pewien sygnał, pewien znak porozumiewawczy. W tym celu je wynaleziono. Co ja tu robię właściwie, pisząc te długie artykuliska? Zupełnie, jakbym wlazł na słup i bawił się semaforem kolejowym...