Strona:Bruno Jasieński - Palę Paryż.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wało, ale chytry. Furt ze swoją pokorą. Nie sprzeciwiaj się złu. Co cesarskiego — cesarzowi, a co bożego — bogu. Bogu, cóż, bogu niewiele trzeba. Co innego cesarz. Cesarz, to wróg, któż o tym nie wie. Pomaga mandarynom i białym okradać lud, żeby zdychały z głodu dzieci wujcia Czao-Lina. Jakże to bóg, sprawiedliwy i prawy, może kazać Chińczykom nie sprzeciwiać się cesarzowi? Odrazu widać, że to biały.
O, na przykład, ojciec Franciszek mówił nie dalej, jak w zeszłym tygodniu: „Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niźli bogaczowi — do królestwa niebieskiego.“ A sam co niedzieli przyjmuje od białych bogaczy prezenty przeróżne, wina i owoce, i całemi godzinami grzecznie z nimi gawędzi, kiedy zaś wychodzą, odprowadza ich aż do samochodu, nie przejmując się wcale tem, że oni nie wejdą do królestwa niebieskiego. Najwidoczniej to wcale nie takie ważne, czy kto wejdzie do tego królestwa niebieskiego, czy nie, skoro bogacze niebardzo się tam kwapią, a i sam ojciec Franciszek nie widzi w tem nic złego. Widać nieszczególne musi tam być to królestwo niebieskie, skoro posyłają do niego samych biedaków. Nie, nie spodobał się P’anowi ten potulny bóg. Najwidoczniej przekupili go bogacze i cesarze, żeby namawiał lud do posłuszeństwa. I bić mógł się z pewnością dawać dla przykładu, ile dusza zapragnie. Przecież, skoro to naprawdę bóg, to go nie bolało. I umierać na pewno mógł, ile razy mu się podoba. Nie, nie można wierzyć takiemu bogu. Taki bóg, to oszust.
Ale udawał, że wierzy. Zapamiętale żegnał się i odwalał na pamięć sążniste modlitwy. Wszyscy go chwalili. Nawet posępny, suchy, jak szczapa, ojciec Serafin, niekiedy, bywało, wsunie mu do ręki pomarańczę lub obwarzanek. Rzadko gorliwy chłopczyk z tego P’ana!
Uczył się pilnie. Godzinami z zamkniętemi oczyma wkuwał napamięć dziwne cudzoziemskie słówka. Tabliczkę