Przejdź do zawartości

Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ralne, że dechkanie, pracujący poprzednio tutaj, zwracali się akurat do mnie, — jestem jedynym tadżyckim inżynierem członkiem partji, według ich pojęcia wysoka władza, mówiąc w ich języku. Byłoby dziwne, gdyby zwrócili się nie do mnie, lecz do kogoś innego. Kosztowało mnie dużo wysiłków, by ich przekonać, że nie możemy posłać instruktorów. Dałem im pouczającą broszurę o kołchozach w języku tadżyckim i poradziłem zwrócić się do baumanbadzkiego riku, który, jestem przekonany, pomógł im nasionami. Czy zwracali się do Baumanbadu, mniemam, nietrudno byłoby sprawdzić.
— Sam pan wszak twierdzi, że wielu ich zwraca się do Baumanbadu. Jak więc pan sprawdzi, że zwracali się tam akurat ci sami?
— Tak, rzeczywiście, to zupełnie słuszna uwaga. Dokładnie to sprawdzić będzie prawie niemożliwe.
Morozowowi, nie spuszczającemu z oskarżonego oczu, wydało się, że po twarzy Urtabajewa przemknął uśmiech.
— To, co dotyczy zeszłorocznych gości z Afganistanu, — ciągnął dalej Urtabajew. — Proszę was, towarzysze, zwrócić uwagę na tendencyjne przesunięcie czasu tej wizyty. Dechkanie byli u mnie nie na trzy dni przed napadem, lecz na miesiąc, a może i więcej.
— A czem może pan to udowodnić?
Urtabajew podniósł na pytającego wzrok i zetknął się z wpatrzonemi w niego oczyma Morozowa. Morozow zauważył dwie złe, drwiące iskierki.