Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie rozumiem, — powiedział po rosyjsku. Był to jeden z dziesięciu mniej więcej wyrażeń rosyjskich, których nauczył się na budowie.
— Ot widzi pan, ile razy obiecywałam nauczyć pana po rosyjsku a wciąż jeszcze nie dotrzymuję słowa. Zawsze nie mam czasu. Dawaj pan, wykorzystamy te dwa dni świąt i urządzimy pierwsze dwie lekcje... Chce pan? — zwróciła się do Murriego.
Murri potwierdzająco skinął głową.
Clarke pomyślał, że coprawda obiecała uczyć jego jednego, Murri, ma wszak koniec końców swego tłomacza, — ale nic nie powiedział.
— Co to za książki? — zapytał po chwili.
— To? To Marksa: „Przyczynek do krytyki ekonomji politycznej“, a to Engelsa: „Djalektyka przyrody“, a tamto znowu Marks: „Teorja nadwartości“.
— Wszystko ekonomja?
— Tak, ekonomja polityczna.
— A gdzie hydraulika?
— Jest i z hydrauliki. Ot tam na kufrze, — wskazała na niewielką paczkę ksiąg.
— Pani się szykuje zostać ekonomistką czy hydrauliczką?
Połozowa wyczuła ironję.
— A według pana, hydraulik nie powinien orjentować się w zagadnieniach gospodarki światowej?
— Nie można wszystkiego znać: i ekonomję, i filozofję, i politykę, i hydraulikę. Obecnie, aby wszystko umieć, trzeba być albo genjuszem albo dy-