Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Towarzysz Synicyn? Tak, ja do pana. Nazywam się Morozow.
— Towarzysz Morozow? — ucieszył się Synicyn. — W jaki sposób pan się dostał? Prom wszak na Wachszy zerwany. Zrozumieliśmy, że z tego powodu musiał się pan zatrzymać w Stalinabadzie.
— Ja z Termeza. Zeszedłem w Termezie zobaczyć, jak tam nasza baza pracuje. Okazuje się, że bardzo źle. Musiałem zatrzymać się kilka dni. Przyjechałem barką. Przywiozłem dwa ekskawatory i pierwszą partję szyn dla wązkotorówki.
— Świetnie! A u nas tu zupełne bezkrólewie. Pan się już gdzieś urządził? Gdzie pana rzeczy?
— Nie, z samochodu prosto do pana. Rzeczy zostawiłem na przystani. Nie było gdzie położyć. Szofer mówił, że zostaliście bez kropli benzyny.
— Zaraz poślemy maszynę, która odwiezie pana do miasteczka. Mieszkanie dla pana przygotowane. Pan sam? Z żoną?
— Sam. Do miasteczka zdążę wieczorem. Teraz chciałbym się gdzieś umyć i pomówić z panem.
— Proszę. Tu nam spokojnie pogadać nie dadzą. Chodźmy, przeprowadzę pana do jurty Jeremina.
— Idziemy.

...Wieczorem Morozow nie pojechał do miasteczka, lecz zamieszkał w jurcie Jeremina.
Przyjazd jego na budowę przeszedł prawie niezauważony. Inżynierowie, którzy pośpieszyli przedstawić się nowemu zwierzchnikowi, zastali jego ga-