Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w głowie jego pusto? A ja mam akurat osiemdziesiąt lat.
Widzi sekretarz — wykręca się staruszek. Nie dogada się z nim.
— Jestem biedak, kambagał, — bije się w pierś Nusreddin Ata, — nie mam więcej ziemi. I bydła nie mam. Mułła ziemi ma trzy ambany i byków parę, poco mu biedaka ziemia?
— Ty, Nusreddin, nieuczciwy człowieku, dlaczego mówisz o innych nieprawdę? — chmurzy się prezes. — Ali Muchitdin — biedak; ma on ziemi dwa kawsze[1] i jednego byczka. A czy to byczek? Tak, wielka koza.
Dechkanie potwierdzają. Tak, mułła Ali biedak. Wszyscy tu biedacy. Mało ziemi.
Podrapał się sekretarz w głowę. Jasne: prezes kłamie, i dechkanie kłamią. Prezes siedzi w kieszeni u mułły, a biedota się boi. Biedaka jawnie okradli. Nie obronić biedaka, — jakiż więc będzie w oczach biedoty autorytet sowieckiej władzy? Iść przeciw mulle bez poparcia dechkan? Nic na temNusredin nie wygra — nie będzie miał życia w kiszłaku. A i samemu trudno będzie wyleźć stąd. Masz ci los z geografją! Należy za wszelką cenę, nieoczekiwanym jakimś fortelem, obrócić biedaków przeciwko mulle i zmusić ich, by się zdeklarowali. Ale jak?

Siedzi, herbatę pije. Wokoło stoją dechkanie — czekają co będzie. Wypił filiżanek cztery, każe podejść bliżej mulle Alemu.

  1. Kawsz — miara zasiewu, równa dwum serom.