Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez otwarte drzwi kabiny wtargnął świeży wiatr. Clarke ciężko zeskoczył na trawę. Przeszedł kilka kroków, rozstawiając szeroko nogi i ciężko siadł na ziemię.
Chwilę leżał, nie myśląc o niczem, dopóki go nie ocknął okrzyk Murri’ego. Clarkowi zrobiło się nieswojo: Murri i lotnik mogli pomyśleć, że go zamdliło. Przypomniał sobie współczujące docinki pod adresem Barkera. Za nic, nie chciał wydać się śmiesznym. Szybko wstał, zapalił papierosa i niedbale skierował się ku maszynie.
Murri i rosyjski towarzysz podróży zajadali się już z apetytem jajkami. Barkerowi współczująca gospodyni przyrządziła sałatkę z pomidora. Clarke chętniej obstalowałby sobie takąż sałatkę, poprosił jednak o jajka i połknął je z obrzydzeniem.
Nadszedł lotnik i zaproponował uprzejmie tampony z waty, nasyconej parafiną, chroniące uszy od szumu motoru. Poradził żartobliwie pasażerom, by się pożegnali z Europą, albowiem Orenburg jest ostatnią stacją w tej części świata. Za Orenburgiem zaczynała się Azja.
Za Orenburgiem zaczynała się Azja. Clarkowi, mimo jego bacznej uwagi, nie udało się zauważyć żadnej wyraźnej granicy, żadnego słupa pogranicznego, oddzielającego od siebie dwie części świata. Rozrzucone tylko po niezmierzonych równinach rzadkiemi kupkami czarne koła jurt i pierwsze wielbłądy, podobne do rosyjskich czajników, majestatycznie potrzą-