Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Plan wycieczki był taki. Górale mieli pójść pieszo przez hale Waksmundzką do schroniska w Roztoce i tam czekać na nas, jadących furką przez wieś Bukowinę. Z Roztoki zaś, ostatniego punktu, do którego dojechać można, mieliśmy się udać pieszo w dalszą drogę.
Drogi przez Waksmundzką i Bukowinę są to zwykłe tory podróżnych, dążących do Morskiego Oka, a niemających sił do przebycia Zawratu. Przez pierwszą trzeba iść pieszo, przez drugą można jechać, dlatego téż damy zwykle obiérają ostatnią. Obie drogi słyną z tego, że są bardzo nudne, więc każdy, kto może, unika ich i wdziéra się na Zawrat. Jeśli więc dr. Chałubiński obrał drogę przez Bukowinę ku Roztoce, to uczynił to tylko dlatego, żeby nam nóg oszczędzić, gdyż nie wolno trwonić sił niepotrzebnie, mając przed sobą trzydniową wycieczkę po stromych górach.
Droga przez Bukowinę ma bardzo złą renomę. Deotyma Rautenstrauchowa, P. Walery Eliasz i inni, którzy odbywali wycieczki po téj drodze, prześcigają się w opisie trudności i niewygód na niéj doznawanych. Z wszystkich tych opisów można wyciągnąć konkluzyą, że jeśli się nie powraca z niéj ze złamanemi kośćmi, to przynajmniéj z dobrze nadtłuczonemi. Taka więc podróż kilkogodzinna miała być najłatwiejszym prologiem do dalszych trudów.
Gdyśmy wsiadali na furkę zakomenderował doktór „porządne ułożenie nóg.“ Rzeczywiście wielka tego zachodziła potrzeba, gdyż w furce było tylko miejsce na trzy pary nóg, my zaś niestety posiadaliśmy aż cztery.
Podnieśliśmy najprzód na komendę wszystkie cztery pary nóg w górę, a potém ostróżnieśmy je spuszczali na dół, po jednéj na przemian. Pomimo wszelkich starań, postawiłem lewą nogę na stopie p. Ludwika Chałubińskiego, a prawa była tak ściśniętą przez nogi p. W., że zanim koła wozu zrobiły kilkadziesiąt obrotów, zawołałem z odpowiednią miną.
— Oj! kostka!
— Oj palce, zawołał jednocześnie p. Ludwik.
Doktór i p. W. także nie spoczywali na różach, ale pierwszy jako doświadczony turysta a drugi, będący zawołanym myśliwym, zbyt często doświadczali podobnéj niewygody, aby na nią narzekali.
Znowu więc nastąpiła malownicza zabawka. Kilka nóg podniosło się w górę i odbyło się nowe przekładanie, cokolwiek wygodniejsze od poprzedniego ale jeszcze niezupełnie niebolesne.
— Trzeba od bólu nóg abstrahować, zrobił uwagę profesor, to rzecz konieczna na furce.