Strona:Bronisław Rejchman - Wycieczka do Morskiego Oka przez przełęcz Mięguszowiecką.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Granitowe opoki wyniesione w chmury
Rzadko tam żywsze blaski słonecznie dopuszczą...
I tajemnicze głębie kryje cień ponury.

Cisza — tylko w oddali gdzieś potoki pluszczą,
Lub wichry przelatując nad zmartwiałą puszczą
Swym świstem grozę dzikiéj powiększą natury.

II.

Ta myśl twórcza straszliwą pięknością wykwita
Pięknością niezmierzonéj potęgi i siły,
Co gromami na skałach rozdartych wyryta,
Świadczy dziś o przewrotach w łonie ziemskiéj bryły.

Dziki zamęt! Głazami zasłane koryta
Zdają się placem boju, gdzie niegdyś walczyły
Północne groźne bogi i krew ofiar piły
Z czary, która w jezioro upadła — rozbita.

Wszystko tu do ostrego tonu się nagina;
Poszarpane gór grzbiety, wody co czernieją.
Skały, wiszące śniegi, zarośla, mgła sina....

Wszędzie surowa wielkość, przed którą maleją
Sny człowieka, co staje tutaj jak dziecina
Przed skamieniałą dawnych bogów epopeją.

V.

O wielki poemacie natury! Któż może
Iść w ślad za twych piękności natchnieniem wieczystem?
Kto uchwyci poranku wzlatującą zorzę
I zapali rumieńce na niebie gwiazdzistem?

Kto wyrzeźbi kamienne wodospadu łoże?
Przemówi szumem fali, wichru dzikim świstem?
Srebrne chmurki zawiesi w szafiru przestworze
I odbije skał ostrza w wód zwierciadle czystem.

O wielki poemacie! ciebie tylko można
Odczuć i wielbić razem w drgnieniu serca skrytem
Gdy pijąc wszelkie blaski źrenica pobożna

W cichym zachwycie tryśnie źródłem łez obfitem,
Gdy na skrzydłach tęsknoty leci dusza trwożna
I nakrywa się własnych marzeń swych błękitem.

Nie wiém czy mowa poety będzie dla każdego tyle zrozumiałą, ile dla tych, którzy sami byli pod wpływem tego „wielkiego poematu natury“, w którym „myśl twórcza straszliwą pięknością wykwita;“ dla mnie jednak jest ona obrazem saméj natury.