Strona:Bracia Grimm - Czarowny Kwiat.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —

uciekał przed nim, zostawiając jarzącą się purpurową po sobie smugę.
Wówczas padł na kolana i wznosząc wzrok ku niebu zawołał: Ratuj mię Boże, Ty, który wszystko możesz!...
I oto słowa modlitwy okazały się wnet skuteczne.
Kwiat osiadł wśród mchów i dał się wziąć zaraz Jankowi.
Kwiat był wielkiej piękności, a perła w nim tkwiąca niebywale cudna i olbrzymia...
Chłopiec puścił się pędem ku zamkowi. Szedł przez całą dobę, wreszcie doszedł do zamku.
Nie przeszkadzał mu nikt. Sowa spała gdzieś wgłębi, nietoperze również wisząc na gałęziach drzew usypiały znużone całonocnemi wyprawami po żer... Nie było komu bronić wstępu do czarownicy, która siedząc w sali z ptakami, pilnowała, aby które z nich nie uciekło. Śmiało stanął przed wrotami i