Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tu przyszłaś, rozczesz złote włosy i czekaj, aż cię zawołam.
Dziewczę ze łzami w oczach posłuchało, a staruszka, gdy uprzątnęła maleńką izdebkę, wzięła znów kądziel i wrzeciono i spokojnie prząść zaczęła.
Świt różowy zajaśniał na pogodnym niebie, gdy znaną nam skalistą i stromą drożyną trzy osoby wdarły się na zielone wzgórze, gdzie stała chatka staruszki. Białe gąski spały jeszcze nad jeziorem ukrywszy główki pod skrzydłami, cicho też było bardzo w tej pustelni, żaden wietrzyk nie poruszał zielonych ździebeł trawki, obciążonych brylantową rosą, żaden ptak nie zaświergotał na przyjęcie gości.
A ci goście byli to: król, królowa i rycerz, który odszukał wreszcie znaną stromą ścieżkę; zostawiwszy orszak u stóp góry sami we troje wdarli się na jej wierzchołek.
— Jak tu ślicznie! — rzekła zdziwiona królowa — zdaje mi się, żeśmy weszli do ziemskiego raju. Jaka świeża i zielona trawka na tej łączce! jakie czyste powietrze!
— A chatka jak zabawka, aż lśni od