Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzywał leśnego męża w pustym polu i prosił go, aby zechciał także przybyć na ucztę. Ale potwór odmówił i oznajmił, że więcej się widzieć już nie będą. Wtedy syn królewski zapłakał.
Na ten widok zadrżał straszny mąż leśny, ściemniło się gwałtownie, błysnęło i zagrzmiało, wiatr zawył straszliwie i wszystko zniknęło. Młodzieniec sam został w polu, wiedział, że nie ujrzy więcej przyjaciela, i powrócił zasmucony, a nawet i teraz siedząc przy żonie piękniejszej niż wiosna, nie mógł zapomnieć o swym ciężkim żalu.
Nagle muzyka umilkła zdziwiona, gdyż przez otwarte okna popłynął do sali potężny huk trąb i kotłów, zabrzmiały okrzyki, rozległ się tętent koni, otwarto podwoje i wszedł wysoki, siwy, wspaniały monarcha, w koronie jaśniejącej jak promienie słońca, w przepysznej zbroi, płaszczu wysadzanym szmaragdami i diamentami, ze szmaragdowym berłem w jednej dłoni, z ognistym mieczem w drugiej.
Obok niego szli rodzice królewicza, strojni w złoto i purpurę, a dalej wspaniały