Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szcze, obrzydliwe potwory! Wynoście się przynajmniej, kiedy pomóc mi nie umiecie!
— Cierpliwości, karzełku — odezwała się Lilijka — już ja znalazłam sposób na twoje nieszczęście.
To powiedziawszy, schyliła się i wkrótce znalazła ostry kamyk; wtedy zbliżyła się do drzewa i przy pomocy Różyczki odcięła uwięziony kawałek siwej brody.
— Ach, przeklęta istoto! — zawołał karzełek — tak bez litości popsuć moją śliczną brodę!
Rad był jednak widocznie, że się uwolnił z więzienia, poskoczył żywo i spomiędzy sterczących korzeni wyjął spory worek, w którym przez rzadkie płótno świeciło coś jak diamenty, zarzucił go sobie na plecy i zniknął tak szybko, że dziewczynki nie spostrzegły nawet, gdzie się podział.
Za powrotem do domu opowiedziały matce tę przygodę, a staruszka wysłuchawszy jej uważnie rzekła z westchnieniem, że prawdopodobnie karzeł ukradł czyjeś skarby, które może były ukryte w tym właśnie drzewie i uniósł do swych podziemi. Przestrzegała też córki, aby unikały powtórne-